Autor |
Wiadomość |
Addrian |
Wysłany: Sob 15:31, 23 Gru 2006 Temat postu: |
|
24. Nienasycony głód
VON KROLOCK:
Znowu noc
Bezgwiezdna noc
I księżyc znika
Pogardza mną
w ciemności tylko trwam
Nadziei nie ma w niej
A cisza krzykiem swym
Bezbronny dręczy cień
Dzień był złoty
Nad polami wiatr
Tyle lat minęło
Tyle długich lat
Leżałem z nią pośród łąk
W mojej dłoni czułem jej gorącą dłoń
Nie przeczuła
Czego pragnę w niej
Ja się wciąż łudziłem
Że pokonam cień
Lecz w ramionach mych
Co za przeklęty los
Życie uszło z niej
Bo kiedy sięgnąć chcę ku życiu
To w ramiona chwytam śmierć
Lepiej rozbłysnąć raz
I spłonąć
Niż bez końca palić się Ja chcę wlecieć na wyżyny
Lecz niezmiennie spadam w mrok
Lepiej aniołem albo i diabłem być
A ja to wielkie niespełnienie
I pragnienie każe mi żyć
Tylko jedna chwila ukojenia
I niech się dzieje, co chce
Lecz daremna to nadzieja
Głód przepastny trawi mnie
Stary pastor piękną córkę miał
Tyle lat minęło
Był gorący maj
Na jej białej skórze
W blasku świec
Jej krwią pisałem wiersz
Kiedyś żołnierz młody
Ztał u zamku bram
Pułk Napoleona odszedł w siną dal
Jego cichy ból
Zdumiony szept
Od wieków dręczą mnie
Bo kedy sięgnąć chcę ku życiu
To pochłaniam je do cna
Chciałbym zrozumieć świat
I poznać los
A nie znam siebie sam
Pragnę być nareszcie wolny
Lecz w kajdanach musze tu tkwić
Lepiej zbrodniarzem
Albo i świętym być
A ja to wielkie zakłamanie tak, to ja
Unicestwiam tylko to, co kochać bym chciał
Śmiertelnicy żywią się nadzieją
Więc tak cierpliwie znoszą ból
Ja nie zaznam ukojenia
Bo przepastny znoszę głód
Można mieć wiarę w ludzkość
W sławę albo w grosz
Wierzyć w sztukę i naukę
Czy w miłość wierzyć wciąż
Bo ludzie wierzą w bogów
I w co tylko chcą
I w cuda i w znaki
I w piekło i raj
I w dobro i grzechy
Wierzą w Biblię albo los
Lecz prawdziwa moc, co rządzi tu
To wieczny głód
Odwieczny głód
Przeklęty i wyklęty głód
Wielki potępiony głód!
Śmiertelne dzieci jutra
Proroctwo dla was mam
Nim nowa epoka rozpocznie się tu
Czy wiecie, co zostanie wam?
Nienasycony głód...
ABRONSIUS:
Po nitce do kłębka. Sami zdradzą nam miejsce swojej orgii.
ALFRED:
Mam nadzieję, że znajdziemy tu Sarę!
ABRONSIUS:
A ja mam nadzieję, że skupisz się w końcu na naszym zadaniu.
25. Sala balowa
VON KROLOCK:
Witam bracia
I zapraszam na bal
Tamten przed rokiem
Niegodny był sal
Zamkowych...
Blady chłopina przyniósł wstyd
Karcie dań
Jak obiecałem
Nagrodę dziś mam
Po roku chudym
Rok tłusty wam dam
Tych, co żyją wiecznie
Wypala żądza świeżej krwi
Czy kiedykolwiek mamy dość?
WAMPIRY:
Nie mamy tego nigdy, nigdy dość
!
VON KROLOCK:
Nowa szyja, nowy łyk
I znów więcej chcemy pić
Czy kiedykolwiek mamy dość?
WAMPIRY:
Nie mamy tego nigdy, nigdy dość!
Pragnienia krwi nie zaspokoi nic
Bo w miarę picia rośnie w nas
Na samą myśl pragniemy od początku pić!
VON KROLOCK:
Dziś zapewnić was mogę
Że spodoba się bal
Zdobycz mamy za progiem
Już weszła pod dach
Zaraz odda się tu nam...
Jej niewinność niech ozdobi tę noc
W oczach ma odbicie gwiazd
Uleczy dzisiaj nas
I powiadam wam:
To ona opromieni nasz bal!
Kosztować chcę jej sam...
Lecz bez lęku, dla was też prezent mam
W labiryncie moich sal
Wędrowcy błądzą dwaj
Ich daruję wam
Bo sami przyzywali swój los
Zły los!
WAMPIRY:
Umarł Bóg
Nie potrzebuje go nikt
Wszak to przekleństwo
by wiecznie móc żyć
Okrutne...
Zło nas oślepia i fałszywy nasz blask
Pogardzić nadzieją
Nie wstydzić się kłamstw
Kochać nienawiść
To być jednym z nas...
Ta mała wiecznie chce żyć
A wieczność zaczyna się dziś!
Wieczność zaczyna się dziś!
VON KROLOCK:
Na orbicie serc
Zamarł już wszelki ruch
Wieczność wzięłaś więc z moich rąk!
KROLOCK, SARA:
Niebo spowił cień
Otchłań już czeka o krok
SARA:
Miałam kiedyś mieć miłość po grób
VON KROLOCK:
Zamiast tego idziesz na dno
SARA:
Niebo spowił cień
Oddaję się dziś twoim snom...
ALFRED:
Saro, to ja, uratuję Cię!
ABRONSIUS:
Ugryzł ją, ale jeszcze nie uśmiercił!
ALFRED:
Jeszcze nie uśmiercił!
ABRONSIUS:
Porządna transfuzja i będziesz jak nowo narodzona!
ALFRED:
Saro, Wenecja, gondole, morze, ty i ja!
ABRONSIUS:
Na trzy, bierzemy ją między siebie i do bramy! Raz, dwa, trzy! Trzy! Trzy!
KROLOCK:
Wyssać mi ich!!!
Kukol, zabierz to, zabierz to precz! Kukol, Kukol, za nimi! Chcę ich tu mieć! |
|
|
Mateusz |
Wysłany: Sob 15:09, 23 Gru 2006 Temat postu: |
|
22. Myli się pan profesorze!
ALFRED:
Panie profesorze, stałem z nim przed lustrem, ale widziałem tylko siebie. On nie ma odbicia!
ABRONSIUS:
Szkoda, że mnie przy tym nie było!
ALFRED:
Panie profesorze, jest mi zimno, jestem zmęczony i muszę odnaleźć Sarę!
ABRONSIUS:
Widzisz ten gwiazdozbór, chłopcze? To Orion!
Niebo gwiaździste nade mną, logika we mnie!
ALFRED:
Panie profesorze, czy jesteśmy tu bezpieczni??
ABRONSIUS:
Śmiertelnie!
VON KROLOCK:
Hej tam! Hej, starczył łyk, Profesorze
Kropla krwi tyle zmienia w nas
Chciał pan wejść w mroczny świat, Profesorze
Badacz sam się obiektem stał
ABRONSIUS:
Nie docenia pan nauki, Von Krolock, skończy pan w formalinie jako ozdoba mojej kolekcji!! Będzie pan żył ze mną na kartach gotyckich romansów!
KROLOCK:
Skąd ten lęk? Przed czym zmięka nasz Alfred?
Jego cel jest tu wśród tych ścian
ABRONSIUS:
Walczyć chce!
VON KROLOCK:
I znów błąd, Profesorze!
W garści już jego duszę mam!
23. Wieczność
WAMPIRY:
Wieczność to nic
Tylko nuda i tyle
Bo nie ma początku
A koniec ma gdzieś
Bo wciąż dzieje się
Tyle samo co zawsze
Bez lęku, bez euforii
Tylko głupia wieczna
Wieczność wciąż!
Żaden ból, żaden trud
Czasu w bród
Tylko cholerna wieczność wciąż!
Więc wzniesiemy się
Ponad otchłań paniki
Strach to nasz oręż
A celem jest świat
Nasz jad sączy się
W puste ludzkie umysły
Szybko wypłyniemy
Na tej ziemi zapadnie noc!
Czas podnieść już
Wieka z naszych grobowców
Czas wyjrzać z krypty
I ruszyć do miast
Niech strach leje się
W ludzkie dusze i zmysły
Pędzi po krawędzi
Ludzkie plemię
Zepchniemy je na dno!
Na dno! Na dno!
Na dno! |
|
|
KaSiA |
Wysłany: Sob 11:59, 23 Gru 2006 Temat postu: |
|
19. W krypcie
ABRONSIUS:
W to taki dzień
ALFRED:
W totaki dzień
ABRONSIUS:
Sir Newton wpadł na prawa trzy
W taki to dzień
ALFRED:
W taki to dzień
ABRONSIUS:
Napisał Mozart "Nachtmusik"
ALFRED:
W taki to dzień
ABRONSIUS:
Wzór nam brać!
Kolumb nauczył jajko stać
ALFRED:
Ikar na skrzydłach w lot się wzbił
ABRONSIUS:
Daniel sam obłaskawił lwy
ALFRED:
Gdyby było tu jaśniej
Poczułbym się raźniej
Mógłbym lepiej starać się
Nie bać się
Gdyby tak tu nie pachniało
Mówiąc wprost: śmierdziało
Mógłbym lepiej starać się
Nie trząść się
A tak co?
Boję się!
ABRONSIUS:
Ta krypta to
Przypomnę ci
Wyprawy naszej główny cel
To misji sens
I życia sens
Inspekcji chcę dokonać w niej
ALFRED:
Co czeka nas tam?
ABRONSIUS:
Co czeka nas tam?
ABRONSIUS, ALFRED:
Musimy tam wykonać plan!
ALFRED:
Może by tak poćwiczyć wpierw?
ABRONSIUS:
Teraz lub nigdy
Szykuj się!
Schodzimy na dół
ALFRED:
Na dół??
ABRONSIUS:
Jasne, szybciej!!
Aaa, Ty pierwszy!
ALFRED:
Ja???
ABRONSIUS:
Tak! Torba!
ALFRED:
Torba!
ABRONSIUS:
I na dół!
ALFRED:
Na dół??
ABRONSIUS:
Ciszej tam, chcesz żeby usłyszał nas garbus?? Uwaga, idę!!
Aaaa, zaczepiłem się! No pomóż mi chłopcze! Ale nie w ten sposób! Nic z tego nie będzie. Będziesz to musiał zrobić sam!
ALFRED:
Sam??
ABRONSIUS:
Tak, i przestań juz marudzić! Musisz przebić serca!
ALFRED:
Mam im przebić serca?? Profesorze, tylko nie to!
ABRONSIUS:
Nie bądź tchórzem! Otwieraj grobowce!
ALFRED:
Grobowce??
ABRONSIUS:
Pomyśl o córce Chagala i otwieraj!!! Ciii...i kto tam leży??
ALFRED:
Jego ekscelencja!
ABRONSIUS:
Świetnie, teraz następny! A tam kto??
ALFRED:
Jego syn!
ABRONSIUS:
Szybciej, do torby!
ALFRED:
Do torby!
ABRONSIUS:
Weź kołek i młotek!
ALFRED:
...i młotek
ABRONSIUS:
Doskonale, a teraz do księcia!
ALFRED:
...do księcia
ABRONSIUS:
Dobrze wybierz miejsce!
ALFRED:
Pomiędzy szóstym a siódmym...
ABRONSIUS:
Żebrem
ALFRED:
...żebrem
ABRONSIUS:
Zgadza się, ale uważaj...odwrotnie ty durniu! Dobrze: raz, dwa, trzy...trzy...do diabła TRZY!!
ALFRED:
Nie dam rady!!
ABRONSIUS:
To BŁĄD!! Nie wstyd Ci???
ALFRED:
Wstyd mi, ale i tak nie mogę! Litości!
ABRONSIUS:
Nic z tego nie będzie. Wracaj na górę! Czy ja zawsze wszystko musze robić sam?? Co się stało z tym młodym pokoleniem? Brak determinacji i odwagi! Dzisiejsza młodzoeż jest zniewieściała i nie potrafi zmobilizować się w potrzebie! No wracaj tu i wyciagnij mnie! Myślisz, że to zabawne tak tu wisieć i wisieć, i wisieć?? Raz, dwa, trzy, achhh. Jedno ci powiem, chłopcze, w teorii zrobiłeś znaczne postępy, ale praktyka pozostawia wiele do życzenia! Pomożesz mi wreszcie wstać czy nie?? W lewo zwrot, wynośmy się stąd! Musisz jeszcze sporo ćwiczyć zanim osiągniesz mój poziom, bo dzisiaj się niestety ośmieszyłeś, czego ja osobiście bardzo żałuję, ach tam.
CHAGAL:
Dość już tego spania!
MAGDA:
Co to za stukanie?
CHAGAL:
Zapomniałaś o balu?? Musimy się zbierać!
MAGDA:
Oszalałeś?? Dopiero południe, no spójrz, słońce wysoko!
CHAGAL:
Faktycznie, śpijmy więc dalej...
MAGDA:
Nie wstyd ci, Chagal??
CHAGAL:
A to niby czemu???
MAGDA:
Ugryzłeś mnie w szyję i wyssałeś krew!
CHAGAL:
A to dopiero!
A właściwie czemu miałbym nie ssać
Skoro mnie samego ssał kto chciał?
Raz zacząwszy nie zamierzam przestać
Jestem ssakiem, a więc będę ssał
Wszędzie wkoło jedno wielkie ssanie
Lecz to wcale nie przeszkadza mi
Ten pieniądze ceni, ten uznanie
Nie przestanie kto skosztował krwi
Kto nie chce dać się wyssać to
Niech sam się rwie do ssania
Kto nie chce by skubali go
Sam skubać się nie wzbrania
Ssijmy się nawzajem dawnym obyczajem
Łyk ochłodzi, łyk odmłodzi
Krew nikomu nie zaszkodzi
MAGDA:
Kiedyś za życia
Miałam cię dość
Odkąd mnie wyssasz
Masz w sobie to coś
Chuć to niezła farsa
Chuć to niezła farsa
Ile razyś mnie obłapiał
Chciałam, żeby szlag cię trafił
Teraz gdy zacząłeś ssać
Z własnej woli chcę ci dać
CHAGAL:
Bo tak już jest:
Jeden drugiego
Aż do białego wyssać chce
Kantuje swój swojego
Każdy chce zrobić "geszeft"
I wszystko jedno czy to chuć
Czy szmal czy krew
CHAGAL, MAGDA:
Bo tak już jest:
Jeden drugiego
Aż do białego wyssać chce
Kantuje swój swojego
Każdy chce zrobić "geszeft"
I wszystko jedno czy to chuć
Czy szmal czy krew
20. Biblioteka
Księgi, księgi!
Cudne, stare księgi!
ALFRED:
Ale, panie profesorze, musimy odnaleźć Sarę przed zmierzchem!
ABRONSIUS:
Pitagoras i Heraklit
Empedokles, Parmenides
Protagoras i Sokrates
Platon, Zenon i Euklides
Już od grzbietów
Wyczuwam wiedzę Greków
Gallus, Tacyt i Horacy
Tu Swetoniusz, a tu Liwiusz
Pliniusz Młodszy
Pliniusz Starszy
Raz Seneka, raz Wergiliusz
Gdy je trzymam
Odbieram mądrość Rzymian
Gdy do ręki biorę Kanta
Trzymam ciężki imperatyw
Absolutny idealizm?
Tylko Hegel znał się na tym...
To najwięksi mysliciele
I do tego w starodrukach
Książek nigdy nie za wiele
Życie bez nich to torturrrra...
Najpierw Kepler i Kopernik
Dalej wielcy humaniści
Paracelsus i Kartezjusz
Zaraz po nich okultyści
Newton, Pascal i Spinoza
Moraliści i tomiści
Zapodziali się marksiści
Ale chyba nikt nie płacze po nich tu...
William Szekspir, Karol Dickens
Szopenhauer, Schiller, Schelling
Goethe, Rilke, Heine, Nietzche
Abram Stoker, Mary Shelley
La Fontaine, a nawet Kryłow
Alighieri, Machiavelli
Leonardo w rękopisie
Nie przewidział gdzie też
Przyjdzie trafić mu
SARA:
Aaaa!... Aaaa!...
ALFRED:
Saro, wreszcie ty
Jednak, dzięki Bogu żywa
Zdołam cię ocalić
Nie grozi ci już nic
SARA:
Wstydziłbyś się, wiesz?
Mimo wszystko jestem damą
Wchodzić do łazienki nie wypada
Odwróć się
ALFRED:
Nic ci nie jest Saro?
Mów! Jak minęła noc?
Jestem tu na czas?
SARA:
Dzisiaj mamy bal
ALFRED:
Trzeba uciec stąd
SARA:
Byle nie w tę noc
ALFRED:
Prosze cię...
SARA:
Zgadnij z kim tańczę
ALFRED:
Wkrótce się ściemni
SARA:
Tak, to sam książę
ALFRED:
Łajdak podstępny
SARA:
Moja suknia balowa to cud
Książe pan mnie po prostu rozpieszcza
Widzisz sam, że wyborny ma gust
Nawet papa nie będzie się gniewał
ALFRED:
Na nas już czas
SARA:
Nie zostaniesz na bal?
ALFRED:
Pospiesz się! chodź...
SARA:
Co za noc, dzisiaj bal!
ALFRED:
Musisz ze mną już iść
SARA:
Może jutro, nie dziś
ALFRED:
Do domu daleko jest
SARA:
Książę zaprosił mnie
ALFRED:
Tu zguba zagraża ci
SARA:
Odwróć się, wyjść już chcę
ABRONSIUS:
Są pamflety i paszkwile
Leksykony i słowniki
Bajki i genealogie
Szkice, wiersze i kroniki
Jest tragedia i komedia
Filozofia z teologią
Raz in quarto
Raz in folio
A oprawa głównie z płótna
I ze skór...
ALFRED:
Panie profesorze, znalazłem Sarę!
ABRONSIUS:
Od Homera do Woltera
Edmund Dantes i Cervantes
Operetka i opera
I "Quo Vadis" nie otwarte...
Sancho Pansa i Don Kichot
Pan de Sade, zresztą markiz
Zaraz obok Sacher Masoch
To pokusy nieodparte
Co za ból
Napisano ich miliony
Ludzie piszą od stuleci
Gdyby tego nie robili
Bylibyśmy jak te dzieci
Sprawa wcale nie jest prosta
Nadal nam brakuje wiedzy
Ale książki szerzą postęp
Kiedyś zaczną edukowac prostu lud
Zapamiętałeś to, chłopcze?
ALFRED:
Tak, ale co mamy teraz robić??
ABRONSIUS:
Odpowiedzi na wszystkie pytania znajdziesz w książkach!
ALFRED:
Ale któych??
ABRONSIUS:
Zobaczymy...
21. Gdy miłość się budzi
ALFRED:
Magnetyzm serc...
Porady dla zakochanych!!
Gdy miłość się budzi
Muzyka w sercu gra
Świat kochasz i ludzi
Masz w oczach nieba dwa
Spojrzenie lub gest
I pojmie jak jest
Bogini twych snów
Pamiętaj, że gdy
Miłość się budzi
Rozumiesz to bez słów
Jeden pocałunek znaczy więcej niż tysiąc słów
HERBERT:
Aaaa... Aaaa...
ALFRED:
Sara!! O, przepraszam!!
HERBERT:
Zostań! Chcę się z tobą zaczytać! Mój ojciec jest tobą zauroczony. Musimy zostać przyjaciółmi!
ALFRED:
Ale ja...
HERBERT:
Masz być dla mnie miły
Bo bawić się chcę
Ta bladość... Czy czujesz się źle?
ALFRED:
Ależ nie! Jestem zdrów!
HERBERT:
Przyjacielu, gorączka to jest
Marsz zaraz do łóżka
Sam wezmę cię tam
Wszak widzę, że drżysz, mon cheri
ALFRED:
To chyba nie to...
HERBERT:
Druhu mój, przeszywa cię dreszcz!
ALFRED:
Ma być bal, wszak taki chodzi tu słuch
HERBERT:
Ech, ten tyłeczek to cud...
ALFRED:
Ten bal...
HERBERT:
Te twoje oczy...
ALFRED:
Co oczy?
HERBERT:
I rzęsy tak długie
Tak długie i jasne
Jak len
Tak, dziś jest tu bal
Muzyka gra
Przy swietle świec ty i ja
Będą niuanse, romanse...
W ramiona cię wziąć
I zatańczyć na smierć
W taką noc...
No, co tam studiujesz?
ALFRED:
Ten tom...
HERBERT:
To wiersze są!
Wiem dobrze, co czujesz
Podzielam skłonność twą
Sam płonę jak piec
Magnetyzm dwóch serc
Pragnienie dwóch ciał
Połączy dziś bal
To miłośc się budzi
Bo kocham cię
Czy chcesz, czy nie
Kocham Cię!!
No hej!!!
ALFRED:
Profesorze, profesorze!!! Aaaaaa!
ABRONSIUS:
Co tu się dzieje?? Jak wam nie wstyd, sodoma i gomora! A ty co, przyszły naukowiec, tak?? Czym go tak rozbudziłeś???
ALFRED:
To on zaczął!
ABRONSIUS:
Dość tego, idziemy, idziemy!!! |
|
|
Mateusz |
Wysłany: Sob 11:39, 23 Gru 2006 Temat postu: |
|
17. Carpe Noctem
WAMPIRY:
Na mój zew chłoń nocy smak
Tylko w nocy zatracisz duszę
Przeklnij ze mną słońca blask
Pragnień twych nic już nie zagłuszy
Uwierz mi i uwierz w noc
Tylko nocą odkryjesz prawdę
Sny wstydliwe skryje mrok
Z marzeń nikt cię tu nie okradnie
Echo dzwoni w ruinach
Dzwonnikiem jest tu kat
Gdzie diabeł wsiada na tron
Tam anioł spada jak głaz
A my karmimy się zbrodnią
I głód sycimy krwią
Nienasycona jest to chuć
Nieprzenikniony to mrok
Jak łatwo gubi sens
Kto prawa nocy oddać chce dniom
Umykaj więc do cienia
Otuli cię tu mrok
Napawaj się ciemnością
Aż upijesz się nią!
Uwierz w noc!
Uwierz w noc!
Uwierz w noc!
To ona cię przywiodła tu
Uwierz w noc
I powieki zamknij jak do snu
Uwierz w noc!
Tylko w ciemności ujrzysz ją
Uwierz w noc!
To w niej dopełni się twój los
Uwierz w noc!
Uwierz w noc!
Uwierz w noc o tak!
Pośród grobów i ruin
Podnosimy się z krypt
Nadzieja pęka tak jak szkło
Koszmarne spełnią się sny
Bo porządkiem jest tu chaos
A "zmień", to znaczy "zniszcz"
Bestie, co igrają krwią
Są mniej drapieżne niż my
Jak łatwo gubi sens
Kto prawa nocy oddać chce dniom
Umykaj więc do cienia
Otuli cię tu mrok
Napawaj się ciemnością
Aż upijesz się nią!
Uwierz w noc!
Uwierz w noc!
Uwierz w noc!
To ona cię przywiodła tu
Uwierz w noc
I powieki zamknij jak do snu
Uwierz w noc!
Tylko w ciemności ujrzysz ją
Uwierz w noc!
To w niej dopełni się twój los
Uwierz w noc!
To ona cię przywiodła tu
Uwierz w noc!
Powieki zamknij jak do snu!
Uwierz w noc!
Tylko w ciemności ujrzysz ją!
Uwierz w noc
To w niej dopełni się twój los
Uwierz w noc!
Na nasz zew chłoń nocy smak
Tylko w nocy zatracisz duszę
Przeklnij z nami słońca blask
Pragnień twych nic już nie zagłuszy
Uwierz nam i uwierz w noc
Tylko nocą odkryjesz prawdę
Sny wstydliwe skryje mrok
Z marzeń nikt cię tu nie okradnie
18. Idealny dzień
ALFRED:
To tylko sen
Okropny sen
Lecz prysł i już się budzę
Bo dobro dziś pokona zło
Choć jeszcze nie rozumiem:
Kto i co i gdzie i z kim i jak
Kto i co i gdzie i z kim i jak
On widział ją, rozmawiał z nią
Więc jeszcze dziś wyswobodzę ją
Raz kozie śmierć idealny dziś mamy dzień
By ruszyc w bój i dzielnością wykazać się
Bo w taki dzień można rzucić się w ogień
Wspiąć się na szczyt i przegnać upiory
Dziś już nie przeraża mnie
To co wczoraj dech trzymało
Bo przeczuwam bliskość tej
Której szukać nie przestanę
Skąd śniadanie? Czyj to gest?
Czy przyniosła je tu Sara?
Tak przeczuwam bliskość jej...
ABRONSIUS:
Poduszka i nad głową dach
Rozkoszny wypaczynek
Herbatki łyk, owsianki smak
I myśl od razu płynie:
Rozum w głowie już logika mi podpowie...
ALFRED:
Panie profesorze, on powiedział "Wiem, jak blisko jest twój cel", Sara na pewno jest w zamku.
ABRONSIUS:
Chytra z niego sztuka, książe próbuje nas nabrać!
ALFRED:
Książe??
ABRONSIUS:
"Jestem nocnym markiem, przesypiam całe dnie"...
Szkoda, że nie dodał: "Przez cały dzień w trumnie śpię"
ALFRED:
Że w czym on śpi??
ABRONSIUS:
Książe cały dzień spoczywa w trumnie!
ALFRED:
To znaczy w grobie??!!
ABRONSIUS:
To nie grób, mój chłopcze! Książe spoczywa w krypcie! W każdym zamku jest krypta i teraz musimy ją odnaleźć!
ALFRED:
Teraz??
ABRONSIUS:
Oczywiście, że teraz!
ABRONSIUS:
Wszystko ułoży się
To doskonały dzień
ALFRED:
Aby wyruszyć w bój
Męstwem wykazać się
ALFRED, ABRONSIUS:
Bo w taki dzień
Można rzucić się w ogień
Skoczyć w odmęty
Zwalczyć upiory |
|
|
Oklahoma |
Wysłany: Sob 11:23, 23 Gru 2006 Temat postu: |
|
16. Na orbicie serc
CHÓR:
Oczy jej błyszczą
Włosy jej lśnią
Zgubna ciekawość
Przywiodła tutaj ją do bram
Usta jej czerwień
Skóra jej biel
Traci już zmysły
Wypije wiecznośc więc do dna
SARA:
Kiedy idzie noc
Niesie pustkę i żal
Nie wiem, czego jest mi brak
WAMPIRY:
Nadszedł czas!
SARA:
Kiedy idzie noc mam tak cudowne sny
Ale czuję lęk, gdy budzę się z nich
WAMPIRY:
Nadszedł czas!
SARA:
Ciało okrył mrok
Jest we mnie dziwny niepokój
Nie pojmuję skąd się bierze ten stan
WAMPIRY:
Nadszedł czas!
SARA:
Zguba grozi mi
Lecz pragnę ulec pokusie
Którą w końcu zgotowała mi noc
WAMPIRY:
Szykuj się, dziecko!
SARA:
Słyszę jak mnie wzywa jakiś głos
WAMPIRY:
Szykuj się, dziecko!
SARA:
Słysze jak mnie wzywa...
SARA:
Kiedy idzie noc czuję dotyk magiczny
Jego źródła nie zna nikt
WAMPIRY, VON KROLOCK:
Nadszedł czas!
SARA:
Kiedy idzie noc czekam całkiem bezbronna
By potężna moc uniosła mnie stąd
WAMPIRY, VON KROLOCK:
Nadszedł czas!
SARA:
Niech się zdarzy cud, bym kobietą się stała
I wolności smak poznała pierwszy raz
WAMPIRY, VON KROLOCK:
Nadszedł czas!
SARA:
Wszystko jedno jak
Pragnę odkryć nieznane
Rzucę życie swe na szalę lub na stos
VON KROLOCK:
Szykuj się, dziecko!
SARA:
Słyszę, jak mnie wzywa jakiś głos
VON KROLOCK:
Szykuj się, dziecko!
SARA:
Czuję, jak mnie wciąga czyjaś moc!
VON KROLOCK:
W zatraceniu wolność jest
Tylko we mnie ją odnajdziesz
Co dręczyło cię we śnie
Tu zachwyci cię na jawie
gdy ze mną zanurzysz się w mrok
Między otchłań a blask
Zapomnisz o rozdarciu
Zatrzyma się czas
Owinę cię swym cieniem i rozpalę żar
Ty jesteś owym cudem
Co światy łączy dwa
SARA:
Me serce to dynamit tylko iskry mu brak!
SARA, VON KROLOCK:
Ja wiem, że wiecznie chcę/chcesz żyć
A wieczność zaczyna się dziś
Wiecznosć zaczyna się dziś...
SARA:
Miałam kiedyś mieć
Wielką miłość po grób
Zamiast tego idę na dno
Obłęd wciąga mnie
I tak daleko jest dom
Na orbicie serc zamarł wszelki ruch
I zaćmienia wtacza się krąg
Niebo spowił cień
Serce zapada się w mrok...
Kiedy idzie noc pora wyrwać się stąd
Choć brakuje mi już siły na bunt
WAMPIRY:
Nadszedł czas!
SARA:
I na jeden zew znów ulegam posłuszna
I piekielnie pragnę płynąć pod prąd
WAMPIRY:
Nadszedł czas!
SARA:
Życie mogę dać byle choćby na chwilę
Być naprawdę i do końca jedną z was
WAMPIRY:
Nadszedł czas!
SARA:
Tak - to już czas i każdą cenę zapłacę
Nawet jeśli tym zatracę własny los
VON KROLOCK, WAMPIRY:
Szykuj się, dziecko!
SARA:
Słyszę, jak mnie wzywa jakiś głos
VON KROLOCK, WAMPIRY:
Szykuj się, dziecko!
SARA:
Czuję, jak mnie wciąga czyjaś moc!
SARA, VON KROLOCK:
W zatraceniu wolność jest
Tylko w tobie/we mnie ją odnajdę/odnajdziesz
Co dręczyło mnie/cię we śnie
Tu zachwyci mnie/cię na jawie
Bo gdy z tobą/ze mną zanurzę/zanurzysz się w mrok
Między otchłań a blask
Zapomnę/zapomnisz o rozdarciu
Zatrzyma się czas
Owiniesz mnie swym/owinę cię mym cieniem i rozpalisz/rozpalę żar
VON KROLOCK:
Ty jesteś owym cudem
Co światy łączy dwa
SARA:
Me serce to dynamit, tylko iskry mu brak
SARA, VON KROLOCK:
Ja wiem, że wiecznie chcę/chcesz żyć
A wieczność zaczyna się dziś
Wieczność zaczyna się dziś!
SARA:
Miałam kiedyś mieć wielką miłość po grób
Zamiast tego idę na dno
Otchłań czeka już
Obłęd się czai o krok
Na orbicie serc zamarł już wszelki ruch...
VON KROLOCK:
Wieczność możesz wziąć z moich rąk
SARA, VON KROLOCK:
Niebo spowił cień, serce zapada się w mrok
SARA:
Niebo spowił cień, obłęd już czeka o krok
Niebo spowił cień, oddaję się dziś twoim snom...
VON KROLOCK:
Nic pochopnie
Wszak to jutro jest bal
Deser poczeka
Niech rośnie wciąż w nas
Apetyt...
Wieki pragnienia
Potęgują nasz szał
Jutro poczujesz
Jaki wieczność ma smak
Gdy w pierwszej parze
Upamiętnisz mój bal... |
|
|
Wampiry |
Wysłany: Pią 22:39, 22 Gru 2006 Temat postu: |
|
14. Zgon to niezła farsa
MAGDA:
Oczy jak z lodu
Skóra jak śnieg
Dzisiaj nam ostygł
Wczoraj był jak piec
Zgon to niezła farsa
Wiecznie kłótliwy
Milczy jak głaz
Wczoraj tak silny
Dziś zbędny łach
Zgon to niezła farsa
Zgon to niezła farsa
Ile razy mnie obłapiał
Chciałam, żeby szlag go trafił
teraz kiedy znalazł grób
Nabrał manier jako trup
Pchał się pod kołdrę ten stary cap
Teraz złagodniał
Kto by się go bał
Zgon to niezła farsa
Zgon to niezła farsa
Zgon to niezła farsa
Zgon to niezła farsa
Zachowywał się jak prostak
Umizgiwał gryząc czosnek
Dziś go trawi trupi jad
Lecz poza tym nie ma wad
Kiedy mnie zdybał
Brał mnie jak chciał
Może go spytam
Odpowie mi...
Ach!
CHAGAL:
Nie bądź śmieszna! To na mnie nie działa, przecież jestem żydowskim wampirem!
ABRONSIUS:
Torba!
ALFRED:
Torba…
ABRONSIUS:
A więc kiedy uderzysz??
ALFRED:
Na trzy…
ABRONSIUS:
Dobrze, a gdzie jest serce??
ALFRED:
Pomiędzy… szóstym, a siódmym…
ABRONSIUS:
Żebrem, gapo, do dzieła
Aaaa, ugryziona!!!
ALFRED:
Ugryziona…
ABRONSIUS:
To na pewno Chagal…
ALFRED:
CHagal…
ABRONSIUS:
Raz, dwa, trzy…trzy!
CHAGAL:
Dobrzy ludzie!
Łaski!
Toż to czyn bestialski!
Jeszcze dziś jadłospis zmienię na...
Wegetariański!
ALFRED:
Profesorze...
CHAGAL:
Padłem sam ofiarą
ALFRED:
On na pewno dobrze drogę zna
ABRONSIUS:
Niby dokąd to?
ALFRED:
W ślad za Sarą
CHAGAL:
I chętnie tam zabiorę nas
ALFRED:
Nie bacząc na żałosny stan tego... tu...
Odmieńca
Musimy udać się, już czas
We trzech do zamku księcia...
15. Przed zamkiem
WAMPIRY:
Nadszedł czas!
Wreszcie ludzie z klasą
Edukacja, polot, pasja, pełnia sił
Nadszedł czas!
Nasza zwykła strawa
To wieśniacy
Lecz to lepsze jest niż nic
Nadszedł czas!
Ludzie z naszej sfery
Okazja to specjalna
Nie puścimy jej z rąk
Nadszedł czas!
Najwyższy czas
Smaczniejszy kęs
Weźmy dziś na ząb
VON KROLOCK:
Oto noc
Co błogosławi piękno
Chroniąc je przed rdzą
Wieczna noc
Pomna szpetoty stworzeń
Lgnących do mych rąk
Witam was
Panowie, wejdźcie tu
By nigdy nie wyjść już
Kto z własnej woli
Wejść w mą ciemność śmiał
Ten pozna więcej
Niż by zgłębić chciał
Ja - von Krolock- mu te szansę dam!
Cierpię na samotność
I smutek trawi mnie
Przyszłość przeminęła już
I tylko trwa tu śmierć
Nie ma końca płynny czas
Lecz ocean oglądasz z brzegu
Melancholia trawi nas
Nie ma na nia żadnego leku
Buu! Hahaha
ABRONSIUS:
Proszę mi wybaczyć, Ekscelencjo. Przejeżdżamy przez tę okolicę i chcielibyśmy rzucić okiem na pańską wspaniałą posiadłość. Późny XIII wiek, jeśli się nie mylę?
KROLOCK:
Widzę, że jest pan człowiekiem uczonym. Z kim mam przyjemność??
ABRONSIUS:
Profesor Abronsius…z Królewca.
KROLOCK:
Słynny profesor Abronsius??
ABRONSIUS:
Słyszał pan o mnie?
KROLOCK:
Pański tom "Nietoperz", ha, dosłownie pochłonąłem
ABRONSIUS:
Miło mi, bo w kraju mam opinię oszołoma
Nic nie zmienię
Logika nie jest w cenie
VON KROLOCK:
O autograf proszę więc
I niechże pan zostanie
ABRONSIUS:
Z wielka chęcią, zamek ten
Aż prosi o zbadanie
VON KROLOCK:
Kim jest ten młodzieniec?
Student, czyżbym zgadł?
ABRONSIUS:
To Alfred, mój asystent...
VON KROLOCK:
I panu jestem rad
A to syn mój, Herbert
On też cieszy się
Nie ma się z kim bawić tu...
HERBERT:
Nie do wiary, to gość
Co z nudy wyrwie mnie!
KROLOCK:
Czujcie się jak u siebie w domu. Kukol!! Kukol pokaże panom pokój! Precz!
ABRONSIUS:
Ekscelencjo, zechce pan wybaczyć, zapomniałem jak jest późno, pan na pewno zmęczony.
KROLOCK:
Jestem nocnym Markiem, przesypiam całe dnie. Alfredzie, nie brakuje ci czegoś??
ALFRED:
Moja gąbka!!!
VON KROLOCK:
Młodość nie wymaga rad
Starego durnia
Co pomimo lat
Nie może pojąć wciąż
Czym się karmi świat
Znam twe sny i dobrze wiem
Jak blisko jest twój cel
Daj mi wiarę
Zaufaj mi
A poprowadzę cię
Nie wnikaj, ja oddam Ci ją
Jestem magikiem i mam nad nią moc
Rzuć się za mną w płynny czas
Zrozum, czym jest przymus trwania
Poznaj swoją drugą twarz
Rozkosz smutku
Dreszcz czekania
Czeka na nas Czarny Graal
Znaleźć go, to znaleźć miłość
Amoralny rządzi ład
Ludzkich praw
Dla nas nie starczyło
Kto kocha samo życie
Tylko żyć bez końca chce
I wolny jest... |
|
|
KaSiA |
Wysłany: Pią 22:09, 22 Gru 2006 Temat postu: |
|
10. Tam jest swoboda
ALFRED:
Jaki dobry los
Wiódł mnie tyle długich dni
Bym ją znalazł nagle tu
Pod dachem tym
Saro, pokaż się
Zechciej tylko wyjrzeć z okna
Stoję pod księżycem
Marząc o spojrzeniu twym
SARA:
Zaraz zbudzisz cąły dom
Proszę, cicho bądź
Papa będzie zły
ALFRED:
Zwidy chyba mam
SARA:
Znowu idzie noc
ALFRED:
Razem sam na sam
SARA:
A ja mam już dość
ALFRED:
Co za szczęście!
SARA:
Nie mów nikomu
ALFRED:
Razem nareszcie!
SARA:
Wyrwać się z domu...
Tam jest swoboda
Horyzont to niewoli kres
Tam jest mój cel
Gdzie prawdziwy cud możliwy jest
ALFRED:
Odtąd nie rozłączy nas nic
Bo we dwoje pokonamy przeszkody
Ja i ty
Ty i ja
Uniesiemy się
Aż do gwiazd!
Tam jest swodoba
Nadzieja, której tu nam brak
Tam jest pogoda
Tam czeka na nas lepszy świat
ALFRED, SARA:
Tam życie ma inny smak...
SARA:
Romantycznie zaczyna się noc
Lecz niestety, dziś jestem zajęta
Do pół drogi odprowadź mnie stąd
Lecz to sekret
I o tym pamiętaj
ALFRED:
Dokąd chcesz iść?
SARA:
Nie powiem i już
ALFRED:
Nie idź przez las
SARA:
Czy obleciał cię tchórz?
ALFRED:
Taka ciemność i ziąb
SARA:
Nie przeszkadza mi to
ALFRED:
Łatwo tam zgubić się
SARA:
Droga znana mi jest
ALFRED:
Może pożreć cię wilk
SARA:
Tutaj nuda doskwiera mi!
ALFRED, SARA:
Tam jest swoboda
I każdy wolny wybór ma
Tam jest pogoda
I szczęście co bez końca trwa
Tam życie ma
Inny smak...
SARA:
Zapomniałam gąbki…
ALFRED:
Gąbki???
SARA:
Bądź tak dobry i przynieś mi ją
ALFRED:
Dobrze
11. Czerwone trzewiki | Modlitwa
SARA:
Przyjąć je czy nie
Choć czerwone są jak krew
To ja trzewiki właśnie takie chciałam mieć
Dobre to czy złe
Mam już dosyć takich pytań
Moich pragnień ktoś nareszcie
Pojął skryty sens
Jutro wróci szary dzień
Tylko dziś jest bal
Dziś zamierzam żyć
Jutro będę spać
Zrobię to co chcę
Choćby jeden raz
Co w tym złego, żeby być sobą
Żeby być młodą
Śpiewać i tańczyć
Poczuć się wolną
Wolna jak ptak
Niczym anioł co na skrzydłach mknie
Lekka jak wiatr
Kiedy w lustrze wody budzi się
VON KROLOCK:
Idź tam, dokąd serce się rwie
Nie myśl czego będziesz jutro żałować
SARA:
Chcę już poddać się
Chciałabym oddać się
A jeśli sama ma to zniszczyć mnie
I tak się sama nie obronię
SARA, VON KROLOCK:
To co wyzwala
Silniejsze od nas samych jest
To co zniewala
Ważniejsze do nas samych jest
Już czas tam iść
Już czas tam biec...
REBEKA:
Gdy muzyka w seru gra
Dusza się do tańca rwie
To do zguby wiedzie nas
Lepiej pomodlić się
MAGDA:
Niechaj Bóg obroni nas
I oddali wszelkie zło
Nie pozwoli spojrzeć nam
Na otchłani mroczne dno
MAGDA, REBEKA:
Niechaj Bóg uchowa nas
Przed pragnieniem głodnych serc
Choć pokusa drzemie w nas
Lepiej jest nie budzić jej
Niechaj Bóg wybaczy nam
Pciąg do plugawych miejsc
Zachowajmy rozum gdy
Bestia w brzuchu ocknie się
Niechaj Bóg oszczędzi nam
Lekkiej chuci ciężkich prób
Niech nam wiarę w siebie da
By lubieżny zwalczyć głód
Daj nam Boże więcej sił
Zbawić od pokusy chciej
Wszak silniejsza Twoja moc
Większa od nas samych jest
ALFRED:
Saro! Nie mogę znaleźć gąbki!
SARA:
Nieważne!!
CHAGAL:
A więc jednak stało się
Porwał nam ją stad
Zabrać nam ją chce
REBEKA:
Moje dziecko, nie!
CHAGAL:
Idę szukać jej
ALFRED:
Gdzież to może być?
CHAGAL:
Nie dam sobie córki odebrać
REBEKA:
Nie idź do zamku, wiesz kto tam mieszka
CHAGAL:
Tam ją odnajdę!
REBEKA:
Jojny, uważaj na siebie, Jojny
12. Dla Sary
ALFRED:
Co za noc, dziwna noc
Serce bije na trwogę,
Dokąd poszła Sara??
Widzę, że tylko ja
Tylko ja jej pomogę
Taka noc kusi los
Nic tu strach, nic tu lęk
Trzeba życie ocalić
Zrobię to dla Sary
Gotów iść, gotów trwać
I zanurzyć się w otchłani
Bo ją kocham
Czeka gdzieś dobry świat
Pora wracać do domu
Ale nie bez Sary
Bo gdy widzę jej twarz
Lęk wydaje się złudą
Tylko serce ma głos
Wiernym być
Dzielnym być
Własne przemóc słabości
Wszystko to dla Sary
Ufać, że przyjdzie dzień
Kiedy spokój nam zagości już na zawsze
Oddech wziąć, wypiąć pierś
Śmiało stanąć do boju
To dla ciebie Saro
Ja nie poddam się, wiesz?
Możesz mi zaufać, Saro
Nie opuszczę cię, nie!
Czuję moc, czuję zew
Czuję w sobie odwagę
Dzięki Tobie, Saro
Oddam sen, oddam krew
Oddam ci życie całe
Bo cię kocham, Saro!
13. Opłakiwanie Chagala
DZIEWCZĘTA:
Czosnek, czosnek!
Każdy naje się za dwóch
Czosnek, czosnek!
W zdrowym ciele zdrowy chuch!
Kiedy strach zagląda w oczy
Kiedy czają się złe moce
Czosnek przegna lęk
Czosnek przegna strach
Czosnek koi
Czosnek goi
Czosnek to nasz...
Aaaaa!
ALFRED:
Wrzątek, szybko!
ABRONSIUS:
Tu wrzątek nie pomoże!
Nie żyje! Popatrz, to ślady po ugryzieniu! Raz, dwa! Wyssali go do białego!!
WSZYSCY:
Wilki u nas groźne
Szczególnie gdy jest mróz
Rzucają się do gardeł
I zwalaja ludzi z nóg
ABRONSIUS:
Wilki tego nie zrobiły
Chyba wszyscy wiemy kto
Już dosyć łgarstw
Wystarczy kłamstw
Bo panoszy się tu zło
Panoszy się tu zło
Spójrzcie w oczy prawdzie!
Po raz pierwszy w mej karierze
Widze trupa tak bladego
Bo po prostu krew ofiary
Sprawca wyssał do białego
Oto prawda
Reszta to blaga
ALFRED:
Dlaczego wszyscy milczą tu
Jakby byli w zmowie
Dokąd Sara mogła pójść
ABRONSIUS:
Czy ja się wreszcie dowiem
Kto i co i gdzie i z kim i jak?
Kto i co i gdzie i z kim i jak?
Teraz pośpiech i rozwaga
Nim się stanie żywym trupem
Nim się krwi zacznie domagać
I rozglądać się za łupem
Trzeba, mój chłopcze
To serce przekłuć kołkiem
Odwagi Madame Chagal! Ciało pani męża jest stracone, ale możemy ocalić jeszcze jego duszę!
Według moich własnych pism i według Van Helsinga
Jeden tylko sposób jest
By dusza wolna była
Grób to mało, trzeba przekłuć ciało...
REBEKA:
Przekłuć?? Co chce pan przekłuć??
ABRONSIUS:
Serce! Jednym ciosem, o tak!
REBEKA:
Serce chce przekłuć mu!
Widział go!
Chyba zwariował ten stary głąb!
Ty zboczeńcu, wynoś mi się stad!
Bierz ten kołek nim ci zrobię coś!
Nie pozwolę przebić twego serca
Choć łamałeś serca tak jak nikt
Do innego już należysz miejsca
Obyś spokój wieczny znalazł w nim
Grzecznie śpij, mój stary
Sama tu zostaję |
|
|
Mateusz |
Wysłany: Pią 21:24, 22 Gru 2006 Temat postu: |
|
8. Taki miły jak nikt
SARA:
Aaa... Aaa...
SARA:
Przepraszam!
ALFRED:
Och.. Dobry wieczór!
SARA:
Chciałam się wykąpać. Przeszkadzam?
ALFRED:
Nie. Nic podobnego.
SARA:
Jesteś miły jak nikt
I wybaczysz mi, wiem
Bo ja sama tu ginę
Czosnek nie wystarcza mi nie
ALFRED:
Czy ojciec twój na klucz zamyka często drzwi?
SARA:
Robi to często, choć mam już siedemnaście lat...
ALFRED:
Gąbka!
SARA:
Jest taka delikatna... Uwielbiam ją.
ALFRED:
Tak, to piękna gąbka...
SARA:
Dam ci ją. Mam dwie.
ALFRED:
Dziękuję. Bardzo dziękuję.
Czym mogę się odwzajemnić?
SARA:
Mam życzenie...
ALFRED:
Jakie?
SARA:
Dobrze wiem co tam masz...
I zabawić się chcę
Bardzo zdrowa to rzecz
Chociaż raz wciągu dnia
Raz w ciągu dnia...
Tak cię proszę, pozwól mi wreszcie to zrobić...
ALFRED:
Czy... czy... To znaczy...
SARA:
A najlepiej tuż przed spaniem
Aby lepiej spać
ALFRED:
A twój papa?
SARA:
Niech nie wie nic
ALFRED:
No cóż, w takim razie...
SARA:
Zgadzasz się, tak?
To rozbieram się już!
Niech się spełni życzenie:
Ja rzucę się znów...
Do wanny plusk, plusk!
Aaa! Aaa!
SARA:
Aaaa... Aaa.
9. Zaproszenie na bal
VON KROLOCK:
Witaj dziewczę!
Nie obawiaj się mnie...
Jestem aniołem
Co spełni twój sen
Nareszcie...
Niosę ci wolność i zapraszam na bal
Nocą w mym zamku
Pierwszy raz pójdziesz w tan
Z dziecka w kobietę
Przemienisz się tam...
Chyba że się boisz
Wszelkiej nadziei
Wszelkich zmian
I powiesz, że wystarczy ci
To stare dobre życie jakie znasz
Chcesz się tu zestarzeć
W korowodzie szarych dni
I powiesz, że wystarczy ci
Niestety, ale nie wystarczy ci!
Wmówili ci, że zmiana grzechem jest
Lecz ty już wiesz, że to nie grzech
Bo przeczuwałaś kłamstwo, podstęp, blef
Ukrywano przed tobą, że jest lepszy świat
Więc żyj w zgodzie z sobą, bo reszta to fałsz
Ja wiem, czego ci tu brak!
Ty na skrzydłach nocy unieść się chcesz
Bo w ciemności znajdziesz sens
Gdy postradasz zmysły w niej
Twoje serce już dojrzało
By się wyrwać na bal!
Ja wiem, czego ci brak!
Ty na skrzydłach nocy unieść się chcesz
Monotonne przerwać sny
Od początku zacząć śnić
Oto pora już!
Zapraszam o północy na bal!
ALFRED:
Profesorze! Widziałem go, on tam jest!
ABRONSIUS:
Kto?
ALFRED:
ON!
ABRONSIUS:
Co to za głupstwa! Chyba masz przywidzenia!
CHAGAL:
Saro, na litość boską! Ile razy ci mówiłem, żebyś nie wychodziła z pokoju!
SARA:
Chciałam się tylko wykąpać!
ABRONSIUS:
Czujesz ten zapach, chłopcze? To stęchlizna! To znak, że tu był, ale jeszcze jej nie ugryzł…
ALFRED:
…jeszcze jej nie ugryzł!!
ABRONSIUS:
Cwana bestia, krew oddana dobrowolnie lepiej smakuje.
CHAGAL:
Dlaczego mnie nie słuchasz?? Oszaleć z tobą można!! Już ja cię nauczę posłuszeństwa!!
REBEKA:
No co ty wyprawiasz!!
Przeklęta łazienka!!
CHAGAL:
No i co, będziesz teraz grzeczna??
SARA:
Tak papo, obiecuję, nigdy więcej nie będę się kąpać!
CHAGAL:
Zejdź mi z drogi! |
|
|
Wampiry |
Wysłany: Pią 21:08, 22 Gru 2006 Temat postu: |
|
6. Umarł Bóg
VON KROLOCK:
Tyle lat przeczuciem byłem i snem
Budzisz się dziś
By zapragnąć mnie - wiem!
Szczęśliwa...
Rozdziela nas już tylko
Chwila lub dzień
Kiedy zawołam
Ty odpowiesz na zew
I szczęścia spragniona
Ożywisz mój sen...
Umarł Bóg
Nie potrzebuje go nikt
Wszak to przekleństwo
By wiecznie móc żyć
Okrutne...
Zło nas oślepia i złudny nasz blask
Pogardzać nadzieją
Nie wstydzić się kłamstw
Kochać nienawiść
To być jednym z nas...
To co wielbię idzie w dym
Dewastuję to co sławię
To co kocham aby żyć
Unicestwiam własnym jadem
Gdy ze mną zanurzysz się w mrok
I zatracisz się w nim
Zrozumiesz co to wieczność
Pokochasz ten ból
Okryta szczelnie moim cieniem
SARA:
Słysze, jak mnie wzywa jakiś głos...
VON KROLOCK:
Szczęśliwa!
Rozdziela nas już tylko
Chwila lub dzień
Kiedy zawołam
Ty odpowiesz na zew
I szczęścia spragniona
Ożywisz mój sen...
CHÓR:
Umarł Bóg
Nie potrzebuje go nikt
Wszak to przekleństwo
by wiecznie móc żyć
Okrutne...
Zło nas oślepia i złudny nasz blask
Pogardzić nadzieją
Nie wstydzić się kłamstw
Kochać nienawiść
To być jednym z nas...
7. Ale tu jasno | Prawda
REBEKA:
Ale tu jasno gdy
Słońce zaskoczy śnieg
MAGDA:
Idzie robota i
Dalej się robić chce
CHAGAL:
Piła mi sama przechodzi przez drzewo
REBEKA:
A gęsie pierze bielsze od śniegu
REBEKA, CHAGAL, MAGDA:
Dobrze się wiedzie bo
Słońce przegania mróz
Noc ustępuje dniom
I wiosna jest tuż tuż
MAGDA:
Nożem kuchennym wywijam jak mieczem
REBEKA, CHAGAL:
Lepiej się żyje, widać to przecież!
CHAGAL:
Witam pana, panie Kukol, czym mogę służyć w tak piękny poranek??
KUKOL:
Świieeeeeeeeccccceeeee
CHAGAL:
Świece… oj niedobrze, nam też zaczęło ich brakować. Dobrze, dobrze, panie Kukol, niech się pan nie złości! Czy ja powiedziałem, że nie mam świec?? Proszę poczekać, zaraz coś się znajdzie.
Proszę, panie Kukol, dwa tuziny świec…niekapiących. Ukłony dla jego ekscelencji. I proszę przypomnieć o zaległych rachunkach. Dobrze, panie Kukol, do widzenia.
ABRONSIUS:
Kto to był ten miły pan?
Tak szybko nas pożegnał...
CHAGAL:
Kaleka.
ABRONSIUS:
A więc skąd ten lęk?
Dobierzmy się do sedna:
Rozum w głowie
Logika mi podpowie
Skąd się wziął? Dlaczego wzbudza strach?
Czemu każdy milczy jak ten głaz?
I jeszcze jedno bym wiedzieć chciał:
Kto wczoraj w nocy mnie rąbnąć śmiał!
Mocno stoję na tej ziemi
Bo zajmuję się faktami
Nikt mi oczu nie zamydli
Nie pozwolę się omamić
Szukam prawdy!
A prawda jest naga!
Zachowuję jasny umysł
Bo studiuję świat realny
I zaglądam pod podszewkę
Zjawisk paranaturalnych
To prawda!
Prawda jest naga!
Nową zagadkową rzecz
Przyjmuję jak wyzwanie
Niejasnościom mówię: precz!
Powtarzam wciąż pytanie:
Kto i co i gdzie i z kim i jak?
Kto i co i gdzie i z kim i jak?
REBEKA, CHAGAL, MAGDA:
Miło się żyje nam
Kiedy muzyka gra
Tu nie narzeka nikt
Póki sielanka trwa
Nikt się nie dąsa
Nie smuci
Nie spieszy
Po co to mącić?
Po co tak węszyć?
ABRONSIUS:
Wyczuwam niezawodnie
Kiedy prawdę ktoś ukrywa
Bo zgoła instynktownie
Mój szósty zmysł ożywa
W kołysce już robiłem
Badania na zabawkach
Z łatwością uwolniłem też
Kukułkę od zegara
Kuku!
W Świętego Mikołaja ani chwili nie wierzyłem
A szkolne kłamstwa belfrów
Odważnie obnażyłem
Konkluzja owych sporów jest
Zawsze tylko jedna:
Odrzucam grę pozorów
Dobieram się do sedna sprrrrrrrrraw...
Bo wierzę, że logika
Niechybnie tryumfuje
Choć Akademie Nauk mą wiedzę ignoruje
Krytyka mnie nie wzrusza
Zwątpienia mi nie straszne
O siebie dbać nie muszę
Ja tylko o swą prawdę dbam
Zachowuję jasny umysł
Bo studiuję świat realny
I zaglądam pod podszewkę
Zjawisk paranaturalnych
Wszystko sprawdzam empirycznie
A motywy moje proste:
Mam ambicję szerzyć postęp
A do tego edukuję prosty...
REBEKA, MAGDA, ALFRED, CHAGAL:
Zachowuje jasny umysł
Bo studiuje świat realny
I zagląda pod podszewkę
Zjawisk paranaturalnych
Wszystko sprawdza empirycznie
A motywy jego proste:
Ma ambicję szerzyć postęp
A do tego edukuje prosty...
WSZYSCY:
Lud! Edukuje prosty lud!
ABRONSIUS:
Naga prawda!
WSZYSCY:
Edukuje prosty lud!
Edukuje prosty lud!
Edukuje prosty lud!
ABRONSIUS:
Naga prawda!
WSZYSCY:
Edukuje prosty lud!
Edukuje prosty lud!
ABRONSIUS:
Gdzie kurę skubali
Tam pachnie już rosół
Gdzie śniegi stopniały
Tam idzie na wiosnę
Gdzie chodzą po nocy
Tam zasnąć nie można
Gdzie garbus, tam zamek!
Gdzie sługa - tam książę!
Założę się o Nobla
Że ten garbus to służący
Trzeba było śledzić go
To jasne jest jak słońce
Rozum! W głowie!
Logika mi podpowie:
Kto i co i gdzie i z kim i jak!
Zachowuję jasny umysł
Bo studiuję świat realny
I zaglądam pod podszewkę
Zjawisk paranaturalnych
Wszystko sprawdzam empirycznie
A motywy moje proste:
Mam ambicję szerzyć postęp
A do tego edukuję prosty lud!
WSZYSCY:
Edukuje prosty lud! Edukuje prosty lud!
ABRONSIUS:
Naga prawda, naga prawda,
naga prawda edukuje prosty lud!
WSZYSCY:
Prawda jest tu! |
|
|
Kubomanka |
Wysłany: Pią 21:02, 22 Gru 2006 Temat postu: |
|
3. Proszę, panowie!
CHAGAL:
Proszę panowie, tędy. I tędy. Jeszcze dalej...
SARA:
Aaaa... Aaaa...
ABRONSIUS:
Słyszałeś?
ALFRED:
Tak.
CHAGAL:
Prosze panowie...
ABRONSIUS:
Co to jest?
CHAGAL:
Co takiego?
ABRONSIUS:
Kto tak śpiewa?
CHAGAL:
Nikt nie śpiewa.
ABRONSIUS:
Głuchy pan jest? Ktoś tu śpiewał!
CHAGAL:
Nie... To tylko wiatr.
ALFRED:
Jak pięknie…
ABRONSIUS:
Wiatr? Phi…
CHAGAL:
Zaraz będziemy na miejscu.
ABRONSIUS:
Wiatr...phi…
CHAGAL:
To tutaj - nasz reprezentacyjny apartament. Doprawdy, trudno o wygodniejszy. A za tymi drzwiami, panowie - co za luksusy - nowoczesna łazienka! Prosze spojrzeć, to dopiero cudo...
CHAGAL:
Saro! Ile razy ci mówiłem! Wyjdź!
To znaczy nie wychodź, zostań!
Zapomniałem. To moja córka. Panowie wybaczą, łazienka będzie gotowa za kwadrans
[b]4. Piękna córka w domu/b]
CHAGAL:
Piękna córka w domu to dar boży
Lecz wykończy ojca taki dar.
Same troski mu na głowie mnoży
Kiedy z pąka się zamienia w kwiat.
Oko ojca pierwsze odnotuje
Nieuchronnej tej przemiany znak
Sam mężczyzną będąc nie mam złudzeń
Że lubieżnik drzemie w każdym z nas.
Śpij ty mój kwiatuszku...
Śnij moja ty duszko
Nikt cię nie rozbudzi
Sam bym go ostudził
Po co ci to
Na co ci to
Po co nam to
Zostań z tatą...
Sama myśl o jurnym libertynie
Budzi we mnie dziką żądzę krwi!
Nim libertyn do sypialni wpłynie
Wezmę młotek i zabiję drzwi.
Może wreszcie mógłbym się położyć
Zamiast z młotkiem stać na straży cnót
Piękna córka w domu to dar boży
Ale czuję, że nie zaznam snu
Śpij ty mój kwiatuszku...
Śnij moja ty duszko...
Nikt mi cię nie skradnie
Już ja go dopadnę
Po co ci to
Na co ci to
Po co nam to
Zostań z tatą...
Piękna córka w domu to dar boży…
Dar boży…??? Bleee…
5. Pierwszy raz
ALFRED:
Dziewczynę co ma taki czar
Widzę pierwszy raz
SARA:
Młodzieńca przemiłego tak
Widzę w życiu pierwszy raz
ALFRED, SARA:
I czy to jeszcze jawa jest? Chociaż nie - to nie sen...
Spojrzenie jedno
Jeden gest
Nada sens
Moim nocom i dniom.
Przegoni czas
SARA:
Senny czas...
ALFRED:
Dziewczynę co się ma taki czar
Naturalny
SARA:
Młodzieńca tak miłego sercu
ALFRED, SARA:
Widzę w życiu pierwszy raz...
ABRONSIUS:
Chłopcze, słyszysz to?
ALFRED:
Mhm.
ABRONSIUS:
Po schodach chodzi ktoś...
Zagadkę skrywa tu ten dom
ALFRED:
Mhm.
ABRONSIUS:
Chce rozwiązać ją.
CHAGAL:
Czy moja słodka służka śpi?
MAGDA:
Tak….
CHAGAL:
Miejsce dla mnie zrób
Musiałem tutaj znowu przyjść
Bo zwierzęcą czuję chuć
SARA, ALFRED, CHAGAL:
A może to pragnienie jest
Czyste jak dobry sen?
Jak dobrze jest przytulić się
Serce wie dokąd wyrwać się stąd
Przegonić czas, senny czas...
REBEKA:
Ten łajdak znowu wymknął się
Dobrze wiem gdzie jest, o tak!
By karczmarz był jak durny stary cap… sprośny
ALFRED:
Dziewczynę co ma taki czar
Taki uśmiech...
CHAGAL:
By służka miała taką twarz
Taki uśmiech...
SARA:
By chłopiec taki miły był...
SARA, ALFRED, REBEKA:
Widzę w życiu pierwszy raz...
Widzę w życiu pierwszy raz...
REBEKA:
Ten łotr za nic nie ma wstydu
Za spódnicami ugania się
taki jest!
Chcicę ma jak wściekły pies
Weźmie go na widły bies.
ALFRED, SARA:
Może to jednak jawa jest
Nie bój się, że to sen
ALFRED, SARA, CHAGAL:
Chcę być przy tobie... tego chcę - co noc!
Chcę być przy tobie... tego chcę - co noc!
ALFRED, SARA:
Bo skoro mam zakochać się
Skoro tak
ALFRED:
Tyko w takiej jak ty...
SARA:
Takiego chcę jak ty...
WAMPIRY:
Nadszedł czas!
ALFRED, SARA:
Bo skoro mam zakochać się
Skoro tak, to już wiem:
To będzie taki ktoś jak ty
Tylko ty
I więcej nigdy nikt!
Jeśli kochać, to tylko tak jak ty...
Tak jak ty |
|
|
KaSiA |
Wysłany: Pią 20:58, 22 Gru 2006 Temat postu: Teksty piosenek |
|
Pewnie każdy je zna, ale dla nie znających można zamieszczać... Najlepiej by było dodawać po kolei... Więc ja: hej tam! Profesorze! i czosnek
1. Hej tam! Profesorze!
ALFRED:
Profesorze? Profesorze!
Hej tam! Hej, gdzie pan jest Profesorze?
Hej tam! Hej... w którą stronę iść?
Wiem co się stało... Przysiadł gdzieś, żeby zapisać w notesie moje obserwacje. A kiedy Profesor Abronsius robi notatki świat wokół niego przestaje istnieć! Żeby tylko on sam nie przestał...
Hej tam! Hej, jakiś znak Profesorze!
Hej tam! Hej! Bo nie widać nic!
Profesorze! Muszę go znaleźć, bo zamarznie na śmierć... A to byłby żałosny koniec dla człowieka jego formatu. Gazety podadzą tylko: "Naukowiec zginął w Transylwanii". Ale ani słowa o mnie - kogo obchodzi biedny Alfred...
Hej tam! Hej, jestem sam Profesorze! Pański student i magistrant i asystent jest tu sam!
2. Czosnek
WSZYSCY:
Czosnek, czosnek!
CHAGAL, GOŚCIE:
Zaczyna się hulanka
Podgrywa czosnku chuch
Raz fajka, raz gorzałka
Nie zabraknie czosnku już
WIEJSKI GŁUPEK:
A jak tylko zmrok zapadnie
DRAGAN:
Zastawi karczmarz stół
KOLYA:
By każdy rad
DRAGAN:
Bezpiecznie jadł
DRAGAN, KOLYA, GŁUPEK:
Aż nosem wyjdzie mu!
WSZYSCY:
Aż nosem wyjdzie mu!
CHAGAL I GOŚCIE:
Czosnek, czosnek!
Bezcenny swojski chuch!
Czosnek, czosnek!
Tak bucha zdrowy duch
Bo czosnek sprawi snadnie
Że co stoi nie opadnie
A co zwiędło stanie znów
Co zwiędło stanie znów!
MAGDA:
Młodzi już się prężą
A starzy znowu śpią
CHAGAL:
Czosnek z chłopca czyni męża
I w amanta zmienia go
REBEKA:
Bo czosnek to lekarstwo
Na świata całe zło
WSZYSCY:
Bo czosnek to jest to!
Bo czosnek to jest to!
Bo czosnek to jest to!
CHAGAL:
Kto to?
BARAN:
Obcy.
MORON:
Nie...
MAGDA:
Dwóch!
DRAGAN:
Co mu?
REBEKA:
Ostygł.
MAGDA:
Sopel...
DRAGAN:
...lodu
MORON:
Umarł.
REBEKA:
Trup.
CHAGAL:
Najuprzejmiej witam panów w zajeździe mym
REBEKA:
Magda! Krzesło! A żywo tam!
CHAGAL:
...i zapraszam pod mój dach.
REBEKA:
Szybciej Magda! Wrzątek! Rób parówkę!
CHAGAL:
Natrzyjmy nos gorzałką...
MORON:
...octem
BARAN:
...łojem
KOLYA:
...sadłem
CHAGAL:
Lepiej czosnkiem!
WSZYSCY:
Czosnkiem! Czosnkiem! Czosnkiem! Czosnkiem!
REBEKA:
Gdzie ten wrzątek?!
MAGDA:
Mam!
WSZYSCY:
Szuru-buru, szuru-buru...
Szuru-buru, szuru-buru...
Olaboga, olaboga...
Olaboga, olaboga...
Szuru-buru, szuru-buru...
Olaboga, olaboga...
ABRONSIUS:
Poznajesz te małe krągłe cuda chłopcze??
ALFRED:
Małe?? One są ogromne!!
ABRONSIUS:
Nie te! Tamte!..................Przecież to czosnek, czosnek!!
ALFRED:
Czy to oznacza, że…
ABRONSIUS:
Że nasz cel jest blisko!
Gospodarzu!
CHAGAL:
Nazywam się Chagal, do usług.
To doprawdy wielki zaszczyt…
ABRONSIUS:
Czy w okolicy jest zamek??
CHAGAL:
Zamek?? Nie, nie ma tu zamku.
Tak samo jak nie ma… wiatraka!!!
Czy ktoś tu widział w okolicy wiatrak??
Nie ma tu zamku, nie ma wiatraka, jest tylko głupek.
ABRONSIUS:
A dlaczego wszyscy mają czosnek?
CHAGAL:
Czosnek??
Czosnek to najlepszy lek!
REBEKA:
Na zgagę.
MORON:
Wiatry.
BARAN:
I na świerzb!
CHAGAL, MAGDA:
Czosnek, czosnek!
WSZYSCY:
Czosnek, czosnek!
Na krosty i rozedmę płuc
Oraz na pocenie stóp!
Czosnek, czosnek!
Bezcenny swojski chuch!
Czosnek, czosnek!
Tak bucha zdrowy duch
Bo czosnek sprawi snadnie
Co stoi nie opadnie
A co zwiędło stanie znów
Co zwiędło stanie znów!
Czosnek, czosnek!
Nasz najwierniejszy druh!
Czosnek, czosnek
Ten zdrowy swojski chuch
Kto był do wczoraj zerem
Dziś będzie bohaterem
Gdy czosnku pełen brzuch
Gdy czosnku pełen brzuch
Gdy czosnku pełen brzuch
I śmiały wzrok! I piękny chuch!
CHAGAL:
Pokażę panom izbę!
Czosnek, czosnek!
Wprowadzi w kiszki ład
Czosnek, czosnek!
Odejmie wszystkim lat!
Komu jeszcze gazy burczą?
Kto znów padł ofiarą skurczów?
Czosnek brzuch oczyści mu
Nie przerywając snu!
Wszystko strawi, ulgę sprawi
Zawsze doda sił!
Czosnek!! |
|
|